07.09.2022
human stories

Dom to dla mnie moja rodzina

Opowieść Khalida

Wojny rozdzielają rodziny, czasem tylko na jakiś czas, czasem na stałe. Żona Khalida i jego syn Eli mieszkają w Europie, on został w Libanie. Mimo podjęcia wielu prób, aby zamieszkać razem ze swoją rodziną, dla Khalida cały czas nie jest to możliwe. Poznaj jego historię.

Dom to dla mnie moja rodzina.
Domem nie jest budynek, to nie są cztery ściany, które możesz udekorować.
Mój dom to przede wszystkim życie, ludzie, którzy nadają sens mojemu istnieniu. Ale ja nie mam domu, bo moja żona i ja żyjemy na dwóch różnych kontynentach.

Bejrut, Liban, 2022.
Fot. Agata Grzybowska

 

Moja żona jest Libanką mieszkającą w Szwecji. Pobraliśmy się w 2017 roku, a w 2019 roku urodził się nam syn – Eli. Dziś ma dwa i pół roku, a ja jeszcze nigdy go nie widziałem, nie miałem szansy wziąć go w ramiona i przytulić. Marzę o tym, by fizycznie poczuć jego obecność. Mogę obserwować go jedynie na zdjęciach i filmach, które żona mi przesyła. Widzę, jak rośnie. Czasem dostaję pocztą ubranka Eliego lub pukiel jego włosów. Dzięki temu choć przez chwilę mogę poczuć jego zapach.

 

Wielokrotnie występowałem do władz Szwecji o przyznanie mi wizy w ramach programu łączenia rodzin. Bezskutecznie. Wszystkie moje wnioski odrzucono. W uzasadnieniu pisano, że moje dochody są zbyt niskie, moja żona w Szwecji nie ma umowy o pracę i również nie ma wystarczających dochodów. Moja żona jest w Szwecji sama, samotnie wychowuje tam dziecko. Mnie przy niej nie ma i nijak nie mogę jej pomóc. Na szwedzkie warunki moje zarobki w Bejrucie są zbyt niskie, żeby wesprzeć żonę choćby w opłaceniu rachunków.

 

Moim największym marzeniem jest połączenie się z rodziną, wspólne wychowywanie naszego syna. Pragnę cudu, bo rzeczywistość, w której codziennie się budzę, to nieludzki, biurokratyczny świat. To rodzi gniew. Gniew towarzyszy mi każdego dnia, czuję go tuż po przebudzeniu i jest ze mną wciąż, gdy zasypiam.

 

Od razu po narodzinach Eliego przesłaliśmy do ambasady akt urodzenia na dowód, że jestem jego ojcem. Wystąpiliśmy o wizę i wszczęcie procedury łączenia rodzin. Odpisali, że nie mogę wyjechać do Szwecji, ale przysługuje mi prawo widzenia się z dzieckiem. Eli może przyjechać do mnie, ale ja nie mogę opuścić Libanu.

 

Eli jest dzieckiem Rewolucji, która rozpoczęła się 17 października 2019 roku[1]. Przyszedł na świat w momencie największego kryzysu politycznego i ekonomicznego w Libanie. W październiku 2019 roku Liban płonął. Niecałe dwa lata później świat wkroczył w erę śmierci, trwała pandemia pochłaniająca ludzkie życia. Ruch lotniczy zamarł. Wszystkie kraje się zamykały. Wprowadzano godziny policyjne. Wiele osób straciło pracę, pojawił się rosnący kryzys ekonomiczny. I właśnie wtedy dostałem z urzędu odpowiedź, że Eli może przyjechać do mnie do Bejrutu, żeby mnie poznać. Jak dokładnie miałoby się to wydarzyć? W momencie największego kryzysu, gdy w Libanie nie było jakichkolwiek perspektyw? W jaki sposób mój dwuletni syn miałby przylecieć samolotem, gdy wszystkie kraje się zamknęły? W Libanie wielu ludzi nie jest w stanie zdobyć mleka dla swoich dzieci. Często trudno o pieluchy, brakuje wody i jedzenia… Powiedz mi, jak oni w tej sytuacji mogą pisać, żeby mój syn do mnie przyjechał?

 

Muzułmanin mówi: siedzę na siłę na pustyni. Ja zostałem zmuszony do stawienia czoła okolicznościom, które uniemożliwiają mi spotkanie z rodziną, z ludźmi, którzy są najważniejszą częścią mojego życia.

 

Żyjemy w okresie gigantycznych kryzysów. Ludzie są zmuszeni stawać naprzeciw machiny zniszczenia. Przytłacza nas ciężar biedy, nieszczęścia, śmierci i wielu innych strasznych rzeczy.

 

Każdy człowiek ma prawo być ze swoją rodziną: usiąść z ukochanymi osobami do stołu, zjeść kolację, kołysać swoje dziecko w ramionach, poczytać mu książkę. Gdy tego brakuje, powstaje ogromna wyrwa, a dziecko dorasta w poczuciu straty. Kiedy dorośnie, zapyta: „Gdzie był mój ojciec?”. To jest wojna psychologiczna, wojna człowieka z samym sobą, która może zniszczyć każdego.

 

Jestem zmęczony. Marzę, by dane mi było przed śmiercią zobaczyć moją rodzinę. Chcę ich przytulić. Teraz telefon komórkowy jest dla mnie wszystkim – pamięcią, albumem rodzinnym. Wspomnieniem tego, czego nie mogliśmy wspólnie doświadczyć. Dzięki niemu obserwuję dorastanie syna, którego nie mogę trzymać w ramionach.

–Khalid

 

[1] 17 października 2019 roku na ulicach Bejrutu wybuchły protesty przeciwko planowanej podwyżce podatków na benzynę, wyroby tytoniowe i wprowadzenie VoIP do połączeń telefonicznych z aplikacji typu WhatsApp. Ludzie zaczęli blokować ważniejsze ulice i budynku rządowe. Protest, który wybuchł w stolicy Libanu, szybko ogarnął cały kraj i jest znany jako Rewolucja 17 Października. Zob. en.wikipedia.org/wiki/17_October_Revolution, dostęp: 23.06.2022.

Udostępnij

DZIELĄC SIĘ WIEDZĄ Z INNYMI, DOKŁADASZ SWOJĄ CEGIEŁKĘ DO BUDOWY LEPSZEGO ŚWIATA