30.08.2022
human stories

Pewnego dnia

Historia Layli z Iraku

Layla, podobnie jak tysiące innych jezydzkich kobiet, w ostatnich latach doświadczyła wrogości i okrucieństwa. Cała jej rodzina znalazła się w ogromnym niebezpieczeństwie. Przeczytaj tę opowieść, niech historia Layli i jej apel do nas zostanie usłyszany.

Mam trzydzieści cztery lata. Mieszkałam z mężem i czwórką naszych dzieci w dystrykcie Szingal w prowincji Niniwa. Mąż pracował, mieliśmy samochód, dzieci chodziły do szkoły. Niczego nam nie brakowało.

Pewnego dnia do naszej wioski weszli bojownicy z czarnymi flagami. Były to oddziały tak zwanego Państwa Islamskiego.

Nawet w najczarniejszych snach nie wyobrażaliśmy sobie, że może nas spotkać coś takiego. Ani ja, ani moja rodzina, ani nasi sąsiedzi. Nie przypuszczałam, że kiedykolwiek ktoś siłą rozdzieli mnie z rodziną. Mój mąż i nasi trzej synowie zostali przez nich pojmani. Od pięciu lat nie mam wieści o losie męża. Nie wiem, czy nadal żyje.

Obóz Khanki, Dohuk, Irak, 2019.
Fot. Karol Grygoruk

Zostałam porwana razem z córką, byłam torturowana. To spotkało wszystkie jezydzkie kobiety. Byłyśmy towarem. Nasze ciała sprzedawano i kupowano.

Kiedy mnie pojmali, byłam w ciąży. W niewoli urodziłam córkę. Nie chcę wracać do tego, co przeżyłam w niewoli.

Udało się mnie uwolnić, a właściwie zostałam wykupiona wraz z obiema moimi córkami za trzydzieści tysięcy dolarów.

To nie jest tylko moja historia. To wspólne doświadczenie wszystkich jezydzkich kobiet, choć w różnym stopniu doznałyśmy okrucieństwa i cierpień podczas niewoli.

Inne kobiety mówią, że różnica między byciem w niewoli a byciem uwolnioną jest taka, że na wolności nie jesteś gwałcona, nikt nie sprzedaje twojego ciała ani go nie kupuje jak jakiś towar. Niektóre kobiety nie mają do czego wrócić z niewoli. Nie mają nawet namiotu. Są bez rodziny, bo ich najbliżsi zostali zabici lub wciąż są więzieni.

Dziś nie mam pieniędzy, by nakarmić dzieci. Jest ciężko. Przez to, co nas spotkało, czasem mam wrażenie, że dla innych nie jesteśmy ludźmi.

Naszych mężów siłą zabrano z domów. Po uwolnieniu opiekuję się sama piątką dzieci – dwójka jest moja, pozostała trójka to dzieci rodzeństwa mojego męża. Brakuje na wszystko.

Tak wygląda to życie. Tkwisz w stagnacji.

Chciałabym, żeby udało się odbudować nasze zniszczone, zbombardowane domy albo żeby nas stąd zabrano. By możliwe było osiedlenie się gdzie indziej. Tutaj towarzyszy nam nieustanne poczucie zagrożenia.

Jestem odpowiedzialna za pięć osób – dzieci, które wychowuję w nędzy.

Chciałabym, aby mój głos został usłyszany. Jezydki, które zostały uwolnione z niewoli i pozostają w Iraku, potrzebują pomocy. Potrzebują pieniędzy. W namiotach mamy dziesiątki sierot bez rodziców i rodzeństwa. Te dzieci trzeba wykarmić i posłać do szkół.

 

Do tekstu dołączamy przemowę jezydki Nadii Murad, laureatki Pokojowej Nagrody Nobla w 2018 roku.

 

Link do prowadzonej przez Nadię strony

Udostępnij

DZIELĄC SIĘ WIEDZĄ Z INNYMI, DOKŁADASZ SWOJĄ CEGIEŁKĘ DO BUDOWY LEPSZEGO ŚWIATA